Co z tym fitnessem?
Od kilku lat siłownie przeżywają prawdziwe oblężenie, na ścieżkach rowerowych można doświadczyć korków, na portalach społecznościowych jak grzyby po deszczu powstają nowe fit-profile, a osoby z najbliższego otoczenia, które do tej pory nie stroniły od fast-foodów i piwa i raczej gardziły jakąkolwiek aktywnością fizyczną, nagle oświadczają, że zostały weganami lub zamierzają wziąć udział w maratonie.
Jesteśmy świadkami prawdziwej fit rewolucji! Nastała moda na zdrowy styl życia i nic nie wskazuje na to, żeby miała w najbliższym czasie przeminąć. To pozytywny trend i bardzo mnie to cieszy, jednak od jakiegoś czasu, w szeroko pojętym świecie fitness zaczęło dziać się coś niepokojącego.
Obserwując wspomniane wcześniej profile, odnoszę wrażenie, że tak zwane „fit motywatorki” pokazują coraz więcej ciała, fotografując się w wyuzdanych pozach. Jeśli nie wiecie, o czym mówię, wystarczy wpisać w wyszukiwarce na Instagramie hashtag fitgirl lub coś w tym stylu i wyskoczy Wam co najmniej kilkanaście milionów (tak, MILIONÓW!!!) zdjęć, które mogłyby się znaleźć w czasopismach tylko dla dorosłych. No ale jest przecież dopisek #fit, więc wszystko ok, prawda? Dla porównania tylko nieco ponad 15 tysięcy zdjęć jest opatrzonych dopiskiem #activewoman, więc chyba tu nie chodzi wcale o aktywność?
Podobna sytuacja ma miejsce na wszelakich fitnessowych eventach. Skąpo ubrane (a może raczej rozebrane) kobiety oferują suplementy oraz odżywki białkowe i zapraszają do odwiedzenia stoiska targowego. Oczywiście to żadna nowość, właściwie od początku istnienia instytucji reklamy piękne modelki zachęcają do zakupu od blachodachówek po opony zimowe. Odnoszę jednak wrażenie, że sytuacja nieco wymknęła się spod kontroli i zdjęcia na profilach, które z założenia mają zachęcać do aktywności fizycznej kojarzą się raczej z wulgarnym porno. W którymś momencie zniknął prawdziwy cel zdrowego odżywiania oraz podejmowania aktywności fizycznej.
Ten cel to przede wszystkim ZDROWIE. Wysportowane ciało, ładna cera i mocne włosy, to bardzo motywujący i estetyczny efekt uboczny i nie jest niczym złym, że chcemy atrakcyjnie wyglądać, czy pochwalić się wielomiesięcznymi efektami naszej pracy, ale ta subtelna granica została już dawno przekroczona. Chcę tylko uczulić, że młode dziewczyny, które dopiero budują poczucie własnej wartości, widząc w Internecie epatowanie roznegliżowanym ciałem, wyciągają wnioski, że idealna sylwetka jest najważniejszym, jeśli nie jedynym atrybutem kobiecości.
Z jednej strony chcemy o sobie myśleć, że jesteśmy nowoczesne i wyzwolone, a jednak ciągle dokładamy kolejne cegiełki do pogłębiania kompleksów wśród kobiet. Nie dajmy się zwariować! Pamiętajcie, że praktycznie każde zdjęcie na Instagramie jest dokładnie przemyślane i wybrane z kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu innych zdjęć z tej samej sesji, a potem poddane jeszcze dodatkowo obróbce graficznej. Co więcej, właścicielki popularnych kont do perfekcji opanowały pozy, w których pośladki wydają się krąglejsze, talia węższa, a nogi dłuższe niż w rzeczywistości.
Do tego wpisu skłonił mnie pewien profil na Instagramie, który polubił jedno z moich zdjęć. Weszłam, żeby sprawdzić to konto i poczułam się wręcz zaszczuta gołymi tyłkami! Na każdym zdjęciu! Nie chcę być identyfikowana z tą grupą, mam dość szczucia cycem na każdym kroku i nawet nie chcę podpisywać moich zdjęć hashtagami z przedrostkiem „fit”. Nadal czuję się zniesmaczona tym, co zobaczyłam…
A jakie są Wasze odczucia w tym temacie? Macie podobne obserwacje?